Kiedy zakładałam tego bloga i myślałam nad zmianami, które chciałabym wprowadzić, wpadłam na pomysł robienia podsumowań. Był to krótki przebłysk, o który miałam zatroszczyć się później pod koniec miesiąca, kiedy takie podsumowanie powinno się pojawić. I w ten oto sposób minęły dwa miesiące. Pomyślałam więc, że skoro jestem na tyle nieogarnięta, że nie potrafię zmieścić się z napisaniem takiego postu w ciągu 30 dni, to podzielę rok na cztery części i będę pisała dokładnie co trzy miesiące.
Styczeń
Nowy rok zaczął się wyjściem ze szpitala i ledwo dwadzieścia dni pouczyłam się bycia podwójną mamą, a znów musiałam do niego wracać. Wszak jaki Sylwester, taki cały rok! W międzyczasie zabrałam się za tworzenie tego bloga i bujałam się między tą, a starą stroną. Styczeń był także miesiącem, kiedy w końcu udało nam się wymienić meble na nowe i wreszcie mogłam ogarnąć wszystkie dzieciowe ubranka. Każdy styczeń jest dla mnie taki nijaki i ten też taki był - pomimo wielkiej zmiany, jaką jest drugie dziecko.
Luty
Zły urok bezbarwnego stycznia zaczął przemijać i w końcu coś zaczęło się w moim życiu dziać. W połowie miesiąca wyskoczyłam z Panem Kudłatym na jeden dzień do Trójmiasta. W końcu zobaczyłam morze zimą i przeżyłam swoje dwa pierwsze loty samolotem. Pod koniec mroźnego lutego pogoda zaczęła sprzyjać, więc wyległam z dzieciakami z domu i zaczęliśmy się spacerować po okolicznych polach i lasach.
Marzec
Jeden z moich najulubieńszych miesięcy! W końcu na zewnątrz robi się ciepło, wszędzie nagle pojawia się mnóstwo hiacyntów i tulipanów. Marzec zaczyna się u mnie bardzo miło - urodzinami i Dniem Kobiet, więc trzeba to jakoś uczcić! W tym miesiącu poszalałam z zakupami, a to wszystko za sprawą Matki Rodzicielki, która ruszyła lawinę tym, że postanowiła zabrać się za moje niezdecydowanie i z okazji urodzin zasponsorowała mi zestaw do hybryd, do którego kupna zabierałam się już od dawien dawna i jakoś nie mogłam się na niego zdecydować, bo niby przy mojej miłości do tego typu ozdabiania paznokci po pewnym czasie by mi się zwróciło, to jednak był to dosyć spory jednorazowy wydatek - zakładałam, że wszystkie takie zestawy kosztują około 300 zł, a jednak udało mi się znaleźć o połowę tańszy zestaw z Semilaca. Taka niespodzianka! A skoro mam już zestaw do hybryd, to trzeba było jeszcze dokupić kilka lakierów, syrenkę i inne cuda do upiększania pazurów. Poza tym wpadło mi jeszcze parę rzeczy ubraniowo-kosmetycznych i w najbliższym miesiącu będę musiała zacisnąć trochę pasa, ale było warto!
Styczeń
Nowy rok zaczął się wyjściem ze szpitala i ledwo dwadzieścia dni pouczyłam się bycia podwójną mamą, a znów musiałam do niego wracać. Wszak jaki Sylwester, taki cały rok! W międzyczasie zabrałam się za tworzenie tego bloga i bujałam się między tą, a starą stroną. Styczeń był także miesiącem, kiedy w końcu udało nam się wymienić meble na nowe i wreszcie mogłam ogarnąć wszystkie dzieciowe ubranka. Każdy styczeń jest dla mnie taki nijaki i ten też taki był - pomimo wielkiej zmiany, jaką jest drugie dziecko.
Przydomowa latarenka / gęsty śnieg / testowanie nowego aparatu / palmowa choinka do rozbiórki / kontynuacja testowania nowego aparatu
Luty
Zły urok bezbarwnego stycznia zaczął przemijać i w końcu coś zaczęło się w moim życiu dziać. W połowie miesiąca wyskoczyłam z Panem Kudłatym na jeden dzień do Trójmiasta. W końcu zobaczyłam morze zimą i przeżyłam swoje dwa pierwsze loty samolotem. Pod koniec mroźnego lutego pogoda zaczęła sprzyjać, więc wyległam z dzieciakami z domu i zaczęliśmy się spacerować po okolicznych polach i lasach.
Taki tam śnieżek / widoczek na morze / taką mi herbatę córa robi! / nadrzeczne spacery / jakieś tam wysuszone badyle na tle cudnie błękitnego nieba
Marzec
Jeden z moich najulubieńszych miesięcy! W końcu na zewnątrz robi się ciepło, wszędzie nagle pojawia się mnóstwo hiacyntów i tulipanów. Marzec zaczyna się u mnie bardzo miło - urodzinami i Dniem Kobiet, więc trzeba to jakoś uczcić! W tym miesiącu poszalałam z zakupami, a to wszystko za sprawą Matki Rodzicielki, która ruszyła lawinę tym, że postanowiła zabrać się za moje niezdecydowanie i z okazji urodzin zasponsorowała mi zestaw do hybryd, do którego kupna zabierałam się już od dawien dawna i jakoś nie mogłam się na niego zdecydować, bo niby przy mojej miłości do tego typu ozdabiania paznokci po pewnym czasie by mi się zwróciło, to jednak był to dosyć spory jednorazowy wydatek - zakładałam, że wszystkie takie zestawy kosztują około 300 zł, a jednak udało mi się znaleźć o połowę tańszy zestaw z Semilaca. Taka niespodzianka! A skoro mam już zestaw do hybryd, to trzeba było jeszcze dokupić kilka lakierów, syrenkę i inne cuda do upiększania pazurów. Poza tym wpadło mi jeszcze parę rzeczy ubraniowo-kosmetycznych i w najbliższym miesiącu będę musiała zacisnąć trochę pasa, ale było warto!
Trochę wiosny w domu / moja nowa zabawka / w końcu idealny kubek dla mnie! :) / odmładzam się młodzieżowymi trampkami / długie spacery i mały lasek