2017/10/29

Q&A [5/5]

Planowo w październiku mam do ogarnięcia ostatnią już część pytań z Q&A. Szczerze nie spodziewałam się, że dam radę zachować tę systematyczność do samego końca, a jednak udało mi się tego dokonać :)

61. Najdziwniejsze / najrzadsze imię, z jakim się spotkałaś "realnie", to?
Myślę, myślę i nic nie przychodzi mi do głowy. Jeszcze nie zdarzyło mi się trafić na nietypowe imię... co prawda, jeden z moich dalekich kuzynów ma na imię Alan i może kiedyś było one dosyć oryginalne, ale teraz jest coraz więcej dzieci, które są tak nazywa, więc ciężko jest je tutaj zakwalifikować.

62. Czy lubisz gotować, jeśli tak jakie masz popisowe danie?
Lubię gotować, chociaż bardziej wolę piec ciasta. No, ale jeśli chodzi o dania, to typuję żeberka w sosie serwowane z kluskami śląskimi i - takie małe oszukaństwo - tartymi buraczkami Pana Kudłatego.

63. Jak Kudłaty nazywa Cię pieszczotliwie?
Kiedyś zwracaliśmy się do siebie tekstami z "Gry o Tron" - on był księżycem mojego życia, a ja jego słońcem i gwiazdami. Teraz jestem tylko Wroną, a on moją Małżą. Mało to pieszczotliwe.

64. Gdyby został Ci jeden dzień życia, co robisz?
Spędzam go z najbliższymi.

65. Z perspektywy czasu, gdybyś miała możliwość spotkać siebie jako świeżo upieczoną mamę,
jakiej rady byś sobie udzieliła?

Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tak małymi dziećmi (z tymi większymi także było słabo) i bardzo się bałam, że nie będę potrafiła ich zrozumieć. Okazało się, że jest inaczej, więc gdybym miała możliwość udzielenia sobie jakiejkolwiek rady, to byłoby to: zluzuj majty, dzieci wcale nie są takie straszne!

66. Jakbyś miała jeść tylko jeden owoc do końca roku, to jaki byś wybrała?

Arbuz.

67. Czy chciałabyś mieć bliźniaki?

Nie. Może to irracjonalne, ale bałabym się, że będą mi się mylić.

68. Twój sposób na relaks to?

Sen. Tak po prostu.

69. Trzy kraje, które chciałabyś zwiedzić?

Norwegia, Irlandia, Anglia.

2017/10/20

Planowanie chaosu

Teoretycznie powinnam kłaść się spać, bo jutro z samego rana (a raczej w środku nocy) czeka mnie wycieczka przez pół kraju. W praktyce wyszło tak, że naszło mnie na blogowanie. Chciałabym coś napisać, ale tyle myśli przechodzi mi przez głowę, że aż nie wiem, za co powinnam się najpierw zabrać. Szczerze nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam taką sytuację, że chciało mi się pisać wtedy, kiedy akurat mam możliwość spokojnego dorwania się do laptopa, więc trzeba korzystać z tej przyjemności póki można ;)

Ostatnio czas pędzi mi jak szalony i totalnie nie wiem, jak to się stało, że mamy już połowę października skoro dopiero był styczeń. A podobno dni lecą szybciej dopiero po trzydziestce... to wtedy dopiero będzie niezłe tempo! No, ale nie miałam zamiaru pisać tutaj o - tak w pewnym sensie - dylatacji czasu.

A co u mnie? Powoli wszystko wychodzi na prostą. Czeka mnie jeszcze parę zmian, do których będę musiała się dostosować, więc przez pewien czas na pewno będę miała mega rozgardiasz, ale na pewno szybko uda mi się to ogarnąć. Swoją drogą, coraz częściej myślę o dokładnym planowaniu każdego zajęcia, które muszę wykonać w ciągu dnia. Od zawsze byłam osobą totalnie niezorganizowaną i ze zdumieniem patrzyłam na wszelkiego rodzaju plannery, które nadal wydają mi się kuriozalne - ot, nie wyobrażam sobie takiego dokładnego zapisywania wszystkiego. Niemniej jednak muszę się przełamać i wprowadzić w swojej codzienności pewne zmiany, bo się totalnie w tym wszystkim pogubię i będzie źle.

Zapraszam na bloga Pana Kudłatego (klik!), gdzie do wygrania jest jego debiutanckie dzieło :)

2017/10/08

Październikowy urlop

Na chwilę zniknęłam, ale już wracam do żywych. Co robiłam, kiedy mnie nie było? Udowadniałam sobie, że wszystko muszę robić na opak i nawet na wakacje wyjeżdżam tuż po zamknięciu sezonu. Tak, mili moi, na swoje pierwsze od niepamiętnych czasów wakacje wyjechałam w październiku. I nie, wcale nie były to żadne gorące kraje - wraz z Panem Kudłatym postanowiliśmy spędzić ten czas nad polskim morzem. Najmłodszy smyk został z babcią, a my wraz z córką ruszyliśmy na podbicie lotniska. Szczerze trochę się bałam reakcji młodej na ten tłok, kontrole itd., ale naprawdę nie było tak źle - celniczka poprosiła ją, żeby przeszła do niej przez bramkę, a ta dziarskim krokiem ruszyła w jej stronę i... przytuliła z całych sił.

Po dotarciu do Gdańska pojawił się kolejny problem - w końcu mamy październik i wszystkie atrakcje są już dawno zamknięte, a przecież nie będziemy cały czas siedzieć na zimnej plaży. Postawiliśmy na ZOO i to był prawdziwy strzał w dziesiątkę. Amelka uwielbia wszelakie zwierzaki, więc miała mnóstwo uciechy.
Ale tak ogólnie to poza sezonem jest naprawdę fajnie - byliśmy jedynymi ludźmi na cały ośrodek wypoczynkowy :)

Niestety nie dało rady wziąć aparatu, bo bazowaliśmy jedynie na bagażu podręcznym i po prostu nie było miejsca na taki spory ładunek, więc postanowiłam dla odmiany porobić trochę zdjęć telefonem. Może i jakość jest gorsza, ale z racji tego, że komórkę mam zawsze pod ręką, to mogłam uwiecznić więcej chwil.