2019/02/28

A to był jakiś luty?

Chciałam napisać post w drugą rocznicę (czyli 29 stycznia) mojego nieba, ale jak na złość padło mi coś w strefie DNS i nijak nie mogłam się tutaj dostać. Odpuściłam i miałam napisać później, ale zaraz przyszedł luty, który - jak to zwykle ma u mnie w zwyczaju - przeleciał nie wiadomo kiedy i dopiero dzisiaj ocknęłam się, że wypadałoby jednak coś w tym miesiącu napisać. Poza tym nie mam żadnego racjonalnego wytłumaczenia na to, czemu moje blogowanie tak upada. Z Instagramem idzie mi całkiem dobrze i mam nadzieję, że do blogowej formy również uda mi się wrócić. Widocznie na to potrzebuję więcej czasu :)


A tymczasem cieszę się nadchodzącą wiosną. 
Gdyby jeszcze tylko tak nie pizgało złem...