2018/02/13

Pechowa kontynuacja

Mogłoby się wydawać, że zdążyłam już przekroczyć limit pecha, bo przecież ileż może przypadać tych wszystkich nieszczęść na jedną osobę? Co już myślę, że w gorszym dołku być nie mogę i teraz w końcu powinny dziać się dobre rzeczy, to zawsze pojawia się wtedy ktoś, kto poda mi rzuci we mnie łopatą. 

Mam dość ciągłych ciosów w plecy, które zadaje mi życie, ale mimo wszystko staram się jakoś dawać sobie z tym radę. Mam dla kogo. Pomimo przeciwności muszę być silna. Czasem myślę sobie, że to naprawdę przez moje zuchwałe określanie swojego życia jako permanentne siódme niebo, które przez ostatni rok ewoluowało w siódmy krąg piekieł. No bo jak to jest możliwe, że wszystko mi się tak sypie?

Nie żebym była szczególnie przezorna, ale nie potrafię się powstrzymać, aby tego tutaj nie dodać: 

Źródło: klik!

Także tego... mam nadzieję, że następny post będzie nieco bardziej optymistyczny, a tymczasem kończę swoje smuty, bo dalsze ciągnięcie tego tematu nic nie da. To co najważniejsze zostało już tu napisane.