Kolejne podsumowanie rozpoczynam od... nijakości. Próbuję sobie przypomnieć, cóż takiego działo się w kwietniu i nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy. Niby w końcu przyszła ta długo wyczekiwana wiosna, pogoda zaczęła rozpieszczać, było dużo spacerów i równie dużo zdjęć budzącej się do życia przyrody. A poza tym? Totalna pustka. Czas mijał na niczym i z radością witałam kolejny miesiąc...
Pierwsze listki / podrzucony kotek / zawilce / ulubione miejsce do zdjęć / cudnie pachnący lilak
Maj
...który - niby taki miły i ciepły - sprawił, że w jednej chwili runął cały mój świat. I znów jest to sprawa zbyt osobista, aby poruszać ją na blogu, więc po prostu pozostawię maj bez większego komentarza.
Jaskółcze ziele / to jest na pewno ta ciemna chmura, która ciągle nade mną wisi / a cóż to za wiosenna jesień? / dzika róża / spacerowo po najbliższej okolicy
Czerwiec
W czerwcu w końcu wyszło słońce! Wszystko powoli zaczęło się układać, a zburzony w poprzednim miesiącu świat stał się podwaliną czegoś nowego (i lepszego). Jednak jak to zwykle bywa - nie może być zbyt idealnie, więc cudowność tego miesiąca zniszczyły mi upały, na które bardzo źle reaguję przez co ciągle byłam senna, a jak tu się cieszyć życiem, kiedy ciągle chce się spać? ;) Na szczęście z końcem miesiąca przyszło ochłodzenie, nastrój się poprawił i pozostaje mi tylko nadzieję, że ta tendencja będzie rosła (ewentualnie pozostanie stała). Oby kolejny post z tej serii był o wiele bardziej optymistyczny!