2018/06/30

Podsumowanie kwiecień-czerwiec '18

Kwiecień

Kolejne podsumowanie rozpoczynam od... nijakości. Próbuję sobie przypomnieć, cóż takiego działo się w kwietniu i nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy. Niby w końcu przyszła ta długo wyczekiwana wiosna, pogoda zaczęła rozpieszczać, było dużo spacerów i równie dużo zdjęć budzącej się do życia przyrody. A poza tym? Totalna pustka. Czas mijał na niczym i z radością witałam kolejny miesiąc...
Pierwsze listki / podrzucony kotek / zawilce / ulubione miejsce do zdjęć / cudnie pachnący lilak

Maj

...który - niby taki miły i ciepły - sprawił, że w jednej chwili runął cały mój świat. I znów jest to sprawa zbyt osobista, aby poruszać ją na blogu, więc po prostu pozostawię maj bez większego komentarza.
Jaskółcze ziele / to jest na pewno ta ciemna chmura, która ciągle nade mną wisi / a cóż to za wiosenna jesień? / dzika róża / spacerowo po najbliższej okolicy

Czerwiec

W czerwcu w końcu wyszło słońce! Wszystko powoli zaczęło się układać, a zburzony w poprzednim miesiącu świat stał się podwaliną czegoś nowego (i lepszego). Jednak jak to zwykle bywa - nie może być zbyt idealnie, więc cudowność tego miesiąca zniszczyły mi upały, na które bardzo źle reaguję przez co ciągle byłam senna, a jak tu się cieszyć życiem, kiedy ciągle chce się spać? ;) Na szczęście z końcem miesiąca przyszło ochłodzenie, nastrój się poprawił i pozostaje mi tylko nadzieję, że ta tendencja będzie rosła (ewentualnie pozostanie stała). Oby kolejny post z tej serii był o wiele bardziej optymistyczny!
Miłosny ziemniak / rowerowe wojaże / czereśniak / małe kitki / po burzy

2018/06/24

Kolejny miesiąc

Obiecywałam sobie, że będę częściej tutaj zaglądać i jak zwykle mi to nie wyszło. W sumie jakoś nie za specjalnie mnie to dziwi, bo odkąd pamiętam, to zawsze miałam problemy z blogowaniem właśnie na przełomie wiosny i lata - ot, taki mój blogowy Trójkąt Bermudzki, w którym ginie cała chęć do pisania.

A co robiłam, gdy mnie tutaj nie było? Walczyłam o przetrwanie. Ostatnio mam przeokrutną fazę na spanie i najchętniej zakopałabym się pod kołdrą, ale niestety nie mogę walnąć moim małym szefom urlopu na żądanie, więc mimo wszystko jakoś muszę funkcjonować. Wszak czego się dla dzieci nie zrobi ;)

Chciałabym napisać coś górnolotnego, ale po kolejnej miesięcznej przerwie strasznie ciężko jest cokolwiek mądrego wyskrobać. Trochę mnie już to irytuje, że ostatnio ta strona składa się z takich postów o niczym, ale cóż... jakoś trzeba ten kiepski okres blogowej posuchy przetrwać, a tymczasem kończę te biadolenie i zostawiam Was z jednym ze zdjęć, które zrobiłam podczas ostatniego rodzinnego spaceru.