2018/09/30

Podsumowanie lipiec-wrzesień '18

Lipiec

Jak do tej pory w moim życiu działo się niewiele dobrego, tak w lipcu zaczęły pojawiać się pozytywne zmiany (pisałam o nich tutaj: klik!), które - mam nadzieję - są wersją demonstracyjną dalszych rewolucji na drodze ku lepszej przyszłości. Był to także miesiąc dalszych i bliższych wycieczek, a także pierwszego grzybobrania. Miło, ciepło i przede wszystkim rodzinnie. Ot, tak mogę opisać ten czas. Istna sielanka :)
Zdecydowanie się nie wyspałam / piękne słoneczko / kura z irokezem / kotełki / kolorowy zachód

Sierpień

Tutaj już niestety nie było, aż tak kolorowo jak do tej pory - mieliśmy domowy szpital, a także parę nieprzyjemności, których nie chcę przywoływać. Skupiając się na pozytywach: dalej się wycieczkowaliśmy, dołączyła do nas Mokosz, podziwialiśmy przelatujące nad naszym podwórkiem usprzętowienie sił powietrznych, wykonałam pierwsze w swoim życiu sesje dziecięce i ćwiczyłam oko przy strzelaniu. 
Krowa we mgle / helikopter / to już jesień? / leniwa Mokosz / zastrzelona śliwka

Wrzesień

Ostatni miesiąc tego kwartału rozpoczął się festynem rodzinnym... idealny początek miesiąca, który zapowiadał się być bogaty w różne eventy - w planach mieliśmy jeszcze wypad na Zlot Foodtrucków i targi Beauty Days. O ile na zlot poszliśmy, tak targi postanowiłam sobie odpuścić i zrobić w tym czasie remont pokoju. Niby miałam trochę żalu, że jednak tam nie pojadę, ale ostatecznie wolę mieć ładną przestrzeń. Szczególnie, że teraz jak idzie na zimę, to w swoich czterech kątach będziemy spędzać o wiele więcej czasu niż latem, więc priorytetem jest, aby było przytulnie, a to była ostatnia chwila na takie prace...
Pełnia radości / deszczowe chmurzyska / bobblewaffles / ptaszor / ognisko na zakończenie sezonu

2018/09/10

Zdjęciowo

Obiecywałam sobie, że kolejny mój post będzie stricte fotograficzny, ale jak przyszło co do czego, to nie miałam możliwości wyskoczenia w plener na zdjęcia i w efekcie ten wpis był tak przekładany z dnia na dzień, aż do wczoraj, kiedy to w końcu udało nam się wygramolić z domu nieco dalej niż na podwórko ;)